Gapula handmade czyli podróż do świata niezwykłej biżuterii – wywiad

Gościem dzisiejszej rozmowy jest Pani Magdalena Gołba, autorka wyjątkowej biżuterii tworzonej pod nazwą Gapula handmade (obecnie Bellamente Magdalena Gołba). Pani Magda mieszka i prowadzi swój warsztat na południu Polski. Jest osobą ambitną, lubiącą działanie i rozwój, nie tylko jeśli chodzi o własną osobę. Nie lubi stagnacji i bierności. Wierzy że sami projektujemy swoje życie. Jest zafascynowana ludźmi, którzy mają odwagę kroczyć własną drogą, czasami odstając od mas i będąc nazywani „dziwakami”.  Czasem jak każdy lubi ponarzekać, lecz szybko powraca na drogę działania 🙂

 

Artyferia: Na początek chętnie się dowiem (jeśli nie jest to owiane tajemnicą:)) skąd nazwa „Gapula” i co oznacza?

Magdalena: Nie jest to żadna tajemnica. Gdy byłam małą dziewczynką, stałam się wielką fanką czeskiego serialu “Bambuľkine dobrodružstvá”. Jego bohaterka to mała dziewczynka o imieniu Bambulka, które w przekładzie na język polski brzmiało “Gapulka”. Nosiłam grzywkę i dwa kucyki tak jak Ona, a nawet przejęłam sposób ubierania od mojej idolki (biedronkowe kropki). W przedszkolu zażyczyłam sobie, żeby wszyscy nazywali mnie Gapulką i bardzo długo to przezwisko ciągnęło się za mną. Niektórzy do tej pory mnie tak nazywają. Tak więc Gapula to po prostu moje przezwisko z najmłodszych lat.

Artyferia: To bardzo urocza historia! Cofnijmy się do przeszłości, tworzenie tak fantazyjnej biżuterii wymaga talentu plastycznego, zdolności manualnych. Czy już będąc dzieckiem czułaś że twoja późniejsza droga będzie związana ze sztuką?

Magdalena: Jako dziecko bardziej czułam się związana z muzyką niż z jakąkolwiek pracą manualną. Uczyłam się gry na pianinie i kochałam śpiewać. Moim marzeniem było stać się kimś takim jak Alicia Keys. Do tej pory mam ogromny sentyment do tej artystki i mogę słuchać Jej godzinami. Jeśli chodzi o zdolności manualne, to sądzę, że rodzice mi je przekazali w genach. Mój Tata potrafi ładnie rysować i rzeźbić (pamiętam, że zawsze pomagał nam z mini rzeźbami z mydła, które miałyśmy zadane w szkole). Myślę, że umiejętności sam przejął po dziadku.

Natomiast moja Mama szyła zawsze ubrania dla siebie i dla nas (o “nas” mam na myśli mnie i moje siostry). Naprawdę rewelacyjnie Jej to wychodziło. Moje siostry również mają zdolności manualne (szycie, tworzenie ozdób, dekoracyjnych ciast, strzyżenie psów i kotów). Ja sama szyć nie potrafię. Jak byłam mała to czasami lubiłam sobie sama dla siebie rysować jakieś krajobrazy typowo pocztówkowe (góry, lasy, morze itp.). Kiedyś porwałam się nawet o jakiś portret ze zdjęcia i muszę przyznać nieskromnie, że był niezły.;) Tak więc lubiłam rysować, ale nie snułam nigdy żadnych planów związanych ze sztuką. Nigdy nie brałam też udziału w żadnych konkursach plastycznych i niestety nie umiem rysować zwierzaków. Zawsze z rysunku psa wyjdzie mi jakiś “koniopodobny” dziwoląg.

 

Artyferia: Na pewno nie jest aż tak źle 🙂 Czy pomysł o tworzeniu biżuterii zawodowo kiełkował w Twojej głowie długo czy pojawił się nagle pod wpływem jakiegoś impulsu? Pytam gdyż wielu rękodzielników wspomina że odkryło swoja pasję przypadkiem 🙂

Magdalena: Dokładnie tak samo było i w moim przypadku. Ja po prostu chciałam posiadać jakąś biżuterię ręcznie robioną, która byłaby ze srebra i miałaby “duszę”. Gdy w ówczesnej mojej pracy dostałam premię za dobrą sprzedaż, chciałam ją przeznaczyć na taki właśnie prezent dla siebie. Oczywiście, jak to często bywa, to co nam się najbardziej podoba, kosztuje krocie (wtedy pamiętam to był koszt ok. 700 zł za wisior wire wrapping, w którym się zakochałam i nie mogłam sobie na niego pozwolić). Wtedy uznałam, że za 200 zł, które miałam przeznaczone na ten cel, kupię niezbędne narzędzia i materiały, żeby zrobić coś fajnego dla siebie. Tak się zaczęło. Zaczęłam robić biżuterię również dla bliskich (wtedy jeszcze z miedzi i mosiądzu) i na dobre wkręciłam się w tę pasję.

Artyferia: Czyli potrzeba matką wynalazku 🙂 Odpowiedz w jakich technikach tworzysz swoją biżuterię i którą z nich najbardziej lubisz?

Magdalena: Tworzę biżuterię głównie tradycyjnymi technikami jubilerskimi oraz techniką wire wrapping. Pisząc “tradycyjne techniki jubilerskie” mam na myśli takie czynności, jak kształtowanie, wycinanie, lutowanie, frezowanie czy na przykład młotkowanie. Natomiast wire wrapping to technika ręcznego (jedynie z pomocą 4-6 podstawowych par kleszczy) oplatania drucikami – sposób tworzenia, w którym się zakochałam i od którego zaczęłam swoją przygodę z biżuterią. Zdecydowanie moją ulubioną biżuterią jest kolekcja smocza. Coś w niej jest takiego, co bardzo wpisuje się w mój charakter. Najnowsza kolekcja Simple też staje się moją ulubioną – jest przede wszystkim praktyczna, a od pewnego czasu marzyłam o tym, aby stworzyć coś, co będzie pasowało zarówno do stylu casual, na co dzień, jak i na specjalne okazje.

 

Artyferia: Twoja biżuteria jest niezwykle oryginalna, dla artysty z pewnością inspiracją może być wszystko co nas otacza, czy jest jednak jakiś motyw który najbardziej lubisz do którego chętnie wracasz w swoich pracach?

Magdalena: Myślę, że pomysły, które widać w mojej biżuterii to zbiór wielu inspiracji. Czasami jest to wynik różnych bodźców, które na mnie wpływają – architektura, sztuka, biżuteria, którą widzę wokół siebie, a nawet oglądanie różnych stylizacji i zastanawianie się, co by do niej pasowało. Często jest też tak, że biorąc do ręki piękny kamień naturalny, od razu wiem, co chciałabym z niego zrobić. Innym razem intensywnie myślę, jak ukazać jego piękno, żeby go nie przytłoczyć. Wtedy powstają wstępne rysunki, z których wybieram ten najlepszy. Bywa też tak, że chcę użyć konkretnego narzędzia, dzięki któremu mogę uzyskać ładny efekt i szukam pomysłów z jego zastosowaniem. W taki sposób powstała najnowsza kolekcja Simple, w której użyłam młotka zegarmistrzowskiego, a inspiracją miał być motyw koła, który obecnie jest bardzo na czasie.

Mam dużo pomysłów i wszystkie chciałabym zrealizować, dlatego rzadko wracam do tych samych wzorów. Chociaż powoli przekonuję się do ponownego wydania kolekcji smoczej z kilkoma nowymi wzorami i z poszerzeniem wyboru kolorystycznego. Moje Klientki najwyraźniej pokochały ten motyw, bo wciąż powraca on w licznych zamówieniach. Jeśli więc tylko czas pozwoli, to być może będą smocze nowości.

 

Artyferia: O tak, czekamy na smocze nowości! Który moment w tworzeniu biżuterii jest dla Ciebie najbardziej emocjonujący, kiedy wpada Ci do głowy pomysł o nowym projekcie i gorączkowo rozmyślasz nad jego wcieleniem w życie, sam proces tworzenia czy satysfakcja nad już skończoną pracą i efektem końcowym?

Magdalena: Jeśli czuję, że pomysł jest super, bo np. pasuje on idealnie do danego kamienia lub jak w przypadku kolekcji Simple, udało mi się uzyskać efekt 3w1 (minimalizm, oryginalność oraz praktycyzm), to wtedy zdecydowanie samo myślenie o projektach sprawia, że ręce chodzą i chce się jak najszybciej zrealizować pomysły. Sam proces tworzenia bardzo kręci przy projektach ambitnych, zakrawających trochę o “niemożliwe”. Chociaż czasami może on się okazać źródłem frustracji, kiedy jeden błąd sprawia, że wszystko zaczyna się burzyć jak domino. Wtedy zadowolenie z efektu końcowego jest jak nagroda za wytrwałość. Pewne etapy cieszą bardziej lub mniej, w zależności od typu projektu, ale myślę, że satysfakcja z ukończenia pracy, w każdym przypadku cieszy najbardziej. Nie ukrywam, że w chwilach kryzysu, kiedy jakiś projekt jest dla mnie trudny lub męczący (bo takie też się zdarzają), to wtedy ukierunkowanie na cel/efekt bardzo mi pomaga.

Artyferia: Czy mając wcześniej opracowany projekt, zdarza się że modyfikujesz go w trakcie tworzenia – trzymasz się planu, czy dajesz się ponieść wyobraźni?

Magdalena: Jeśli projekt jest “zamknięty”, bo został omówiony w Klientką bardzo szczegółowo, to bardzo trzymam się planu (wykluczając sytuację, kiedy uprzedzam, że coś jest poglądowe lub może się zmienić w trakcie, ale zawsze Klientka jest na to przygotowana wcześniej). Jakiś czas temu zaczęłam zauważać, że kiedy mam narzucone takie ograniczenie, czuję dużą presję. Włącza mi się też perfekcjonizm, bo nie chcę zawieść i chcę, aby projekt był jak najbardziej dopasowany do oczekiwań. Na dłuższą metę niestety okazuje się to dla mnie bardzo obciążające. Kiedy tworzę kolekcję jest inaczej. Wszystko zależy ode mnie i mogę popłynąć z wyobraźnią, nie czekając na zatwierdzenie z czyjejś strony. W tej chwili zdecydowanie bardziej mnie to cieszy. Przy własnych projektach zdarza mi się zmienić coś w trakcie i nigdy tego nie żałuję. Niektóre rzeczy ciężko narysować (ja nie rysuję jakoś wybitnie) i czasem czuję, że w rękach na żywo może powstać coś lepszego. Po prostu na bieżąco widać, gdzie trzymając się pierwotnego planu byłoby np. “czegoś za dużo” albo coś byłoby zbyt toporne itd. Kiedyś miałam odwrotnie – bardziej lubiłam zamówienia indywidualne niż tworzenie kolekcji, ale chyba po prostu wszystko ma swój czas.

Artyferia: Czy masz swoją ulubioną pracę, Twój projekt numer jeden z którego jesteś szczególnie dumna?

Magdalena: Tak, mój pierścionek z ametystem “Roszpunka”. Powstał on w ramach mojej nauki w Szkole Złotniczej “Xerion” w Krakowie jako projekt semestralny – pierwszy pierścionek z kamieniem mojego wykonania. Jestem z niego bardzo dumna i mocno jestem do niego przywiązana. Dla mnie to numer jeden, nawet nie z powodu wykonania, ale ze względów sentymentalnych. Zaraz na drugim miejscu znajdują się smocze skrzydła i nowa kolekcja Simple oraz wszystkie te projekty, którym oddałam swoje serce, wszelkie pokłady cierpliwości i wylałam przy nich wiele łez, ale za to efekt i zadowolenie Klientów okazały się bezcenne.

Artyferia: Tworzysz także na zamówienie, jak wiemy wyobraźnia klientów jest nieograniczona 🙂 Czy zdarzył się jakiś indywidualny projekt, który najbardziej zapadł Ci w pamięć?

Magdalena: Oj, sporo jest takich, które wpadają w pamięć. Na pewno sygnet “Magic” z kamieniem księżycowym i Gwiazda Śmierci (motyw z filmu Gwiezdne Wojny), Dziki Wisior wykonany na znalezionej poszarpanej muszli, wisior Wilk i Żuraw dla pasjonatki tych zwierząt, wisior Joga dla Mistrzyni Jogi, duży smok na bryłce cytrynu oraz wiele innych projektów nietypowych lub bardzo indywidualnych ze względu na jakiś symbol lub pasję ich Właścicieli. Myślę, że większość tych produktów zapadła mi w pamięć, bo wiem, że dużo znaczą dla Ich Właścicieli, że przekazuję Im nie tylko sam przedmiot, ale także jakąś treść, ważną dla nich symbolikę, która im towarzyszy, aby im pomagać, polepszyć coś w ich życiu.

Artyferia: Powiedz czy tworzysz biżuterię także dla siebie czy raczej „szewc bez butów chodzi” 🙂 ?

Magdalena: Na obecnym etapie, z założenia tworzę biżuterię dla innych. Jeśli coś mi się szczególnie podoba z tego co zrobiłam, to zostawiam dla siebie. Do tej pory było tego niewiele, głównie z przekonania, że to co noszę musi idealnie do mnie pasować zarówno wizualnie, jak i do charakteru/temperamentu, a tworzę biżuterię w różnych stylach. W tym momencie mam w swojej prywatnej szkatułce pierścionek “Roszpunkę”, kolczyki “Romance”, kolczyki “Long Dragon z rubinkami” oraz najnowsze małe kolczyki Simple sote. Chcę sobie zostawić jeszcze jeden cały komplet z ametystami i bransoletkę sote. Simple jest kolekcją bardzo praktyczną – pasuje prawie do każdej stylizacji, a czegoś takiego brakuje w tej chwili w mojej prywatnej kolekcji.

Artyferia: Czy tak jak to bywa w życiu zdarzają Ci się „przestoje” twórcze, czy Twoja głowa jest ciągle pełna nowych pomysłów?

Magdalena: Tak, mam “przestoje” twórcze. Głównie wynika to z nagromadzającego się stresu, braku czasu na odpoczynek i regenerację, czasami z frustracji albo po prostu z zabiegania. Zauważyłam, że dla kreatywności w swoim życiu trzeba zrobić miejsce. Pomysły nie pojawiają się w chwili, kiedy myślisz “jestem spóźniona”, “nie zdążę”, “o jejku, jeszcze tyle do zrobienia”. Trzeba zrobić miejsce dla swoich codziennych rytuałów. Dla mnie takimi chwilami jest poranna kawa i spokojny wieczór. Przy porannej kawie siedzę w ciszy lub przy ulubionej muzyce i zwykle planuję cały swój dzień, a wieczorami odpuszczam sobie wszelkie obowiązki. W takich warunkach, coś, co już wcześniej pojawiło się w głowie ma szansę wypłynąć na papier. Mogę w spokoju przemyśleć szczegóły czy też pobuszować w internecie i bodźcować mózg dodatkowymi inspiracjami. Zauważyłam, że Pinterest i Instagram bardzo otwierają umysł na piękno i po tak porządnej dawce inspiracji wystarczy przejść się na spacer. Wtedy wszystko “wybucha” lawiną pomysłów.

Artyferia: Zdradź nam jak, poza tworzeniem biżuterii lubisz spędzać czas, jest jeszcze jakieś inne hobby, podróże, a może gotowanie?

Magdalena: Gotować potrafię, ale nie lubię tego robić. Chyba, że mają przyjść goście, to wtedy z entuzjazmu zmieniam się w prawdziwą gospodynię domową 😉 Jedną z najważniejszych moich pasji są podróże. Muszę czasami wyjechać, aby złapać oddech, poznać ciekawych ludzi, zobaczyć jak żyją, skosztować ich kuchni i posłuchać ich muzyki. Jestem ciekawa innych kultur, innych realiów, po prostu chłonę podróże wszystkimi zmysłami. Kolejną pasją jest tango argentyńskie. Teraz niestety ze względu na brak czasu tańczę rzadziej niż kiedyś i zwykle wychodzę na tango gdy bardzo za nim zatęsknię. Śpiewanie zawsze było moją pasją i nadal lubię to robić, ale śpiewam już tylko w domu i podczas pracy nad biżuterią. Z zupełnie innej bajki jest moje tegoroczne odkrycie – jazda na motocyklu. Po raz pierwszy poczułam dlaczego ludzie to kochają i zaczynam się wkręcać. Myślę, że to też powoli przeradza się w moją pasję. Jest jeszcze coś, co zawsze było dla mnie “zbyt naturalne”, żeby nazwać to swoim hobby. Od zawsze byłam ciekawa tego jak działa ludzki mózg, lubiłam dowiadywać się o emocjach, schematach postępowania, życiu w społeczności i oddziaływaniu na siebie nawzajem. Psychika ludzka zawsze mnie fascynowała i przeczytałam masę książek o tematyce psychologicznej. Dopiero feedback od innych osób mówiących o mojej “szerokiej wiedzy z tego zakresu” uświadomiła mi, że nie każdy tak ma.

Artyferia: Na koniec powiedz jakie jest Twoje największe marzenie w dziedzinie tworzenia biżuterii, może jakiś długo planowany, ale ciągle odkładany projekt?

Magdalena: U mnie marzenia zwykle ewoluują razem ze mną 🙂 Kiedyś chciałam rozwijać się tylko w zakresie zamówień indywidualnych, teraz mam zupełnie odwrotnie. Dlatego ciężko jednoznacznie określić jakie jest moje największe marzenie w tej dziedzinie. Gapula handmade jest młodą firmą i cały czas się uczę, poprawiam, naprawiam, testuję. To jest proces. Samo kształtowanie marki jest dla mnie ciekawym wyzwaniem i bardzo mnie cieszy. W chwili obecnej mogę powiedzieć, że marzę o tym, aby dać moim Klientkom produkt oryginalny, a jednocześnie praktyczny. Chcę też im dać większy wybór wzorów i kolorów. Dotychczas skupiając się w największym stopniu na zamówieniach indywidualnych, nie miałam takiej możliwości. Kolekcja Simple otwiera nowy rozdział w firmie Gapula handmade. Wchodzę w ten etap z zupełnie nowym spojrzeniem i mam nadzieję, że wiele osób będzie mi w tym procesie towarzyszyło.

I tego Ci życzymy! Bardzo dziękujemy za rozmowę i możliwość bliższego poznania marki Gapula Handmade (obecnie Bellamente Magdalena Gołba).

 

Dodaj komentarz